Niedawno otrzymałem list w odpowiedzi na posta o piractwie
, tutaj jest jego pełna treść --> Ad. Nie kradnij! (No chyba że wszyscy to robią)
Poniżej prezentuje swoją odpowiedź:
Witam Panie Jakubie!
Trochę z poślizgiem, ale odpisuje na Pana maila. Od razu chciałbym w swojej obronie stwierdzić, że mój post, o którym mowa, ze względu na swoją długość był bardzo ogólnikowy i ostry, miał jednak sprowokować do dyskusji, stąd wiele w nim niesprostowań. (Niestety dyskusja w komentarzach na blogu nie zaistniała, dlatego bardzo cieszy mnie pański mail).
Polemikę z Pana listem pragnę zacząć od przytoczenia stwierdzenia, które się w nim pojawia: "nie wszystko co jest niezgodne z prawem jest nielegalne." Ja bym użył słowa niemoralne, bo legalność i nielegalność są określeniami zgodności,lub niezgodności z prawem (jakie by ono nie było), ale chyba właśnie niemoralność miał Pan na myśli. Oczywiście się z tym zgadzam, zarówno w jedną (tą przytoczoną), jak i w drugą stronę (tzn. nie wszystko co jest zgodne z prawem jest moralne :). Jesteśmy bardziej zobowiązani do postępowania dobrze, niż postępowania zgodnie z prawem. Zatem jeśli prawo jest moralnie złe, nie musimy, a nawet mamy obowiązek, aby go nie przestrzegać. Czy jednak prawo dotyczące licencjonowania oprogramowania i multimediów jest moralnie złe? Chyba raczej nie, może być co najwyżej głupie i niedopracowane. Drugą kwestią jest rozgraniczenie tego co nazywa się "duchem" oraz "literą" prawa, czyli tym dla jakiego celu prawo zostało ustanowione, a tym w jaki sposób jest egzekwowane. W przypadku prawa dotyczącego multimediów i oprogramowania celem, czyli duchem prawa jest zapłata za czyjąś pracę. Egzekwowane jest poprzez system różnorakich licencji i patentów, za które musimy płacić. Dopóki ktoś nie wymyśli lepszego sposobu realizacji, płacenia za pracę włożoną w wykonanie jakiegoś programu, czy utworu, nielegalne korzystanie będzie w pewnym stopniu niemoralne. No chyba, że "litera" prawa zwycięży nad jego "duchem" jak to jest w Pańskich przykładach: o przypisywaniu licencji jednej płycie głównej oraz przepisywania koleżance tekstu za pieniądze. Dlatego poprawiona wersja stwierdzenia brzmiałaby, że każde nielegalne korzystanie z oprogramowania i multimediów jest kradzieżą w przypadku gdy licencja jest zgodna z "duchem" tego prawa, czyli jest po prostu uczciwa.
Kolejne kwestie to porównanie kradzieży materialnych przedmiotów do kradzieży własności intelektualnej. Jak stwierdziłem wyżej, nie kradnie się tutaj własności intelektualnej, tylko czyjąś należną zapłatę. To samo tyczy się wytworów artystycznych.
Faktycznie przesadziłem trochę z tą przymusową spowiedzią, chodziło mi bardziej o to, że "piractwo" jest moralnie złe. Jednak, jak mi Pan to uświadomił, nie można go oddzielać od winy moralnej, która może być większa, albo mniejsza... aczkolwiek w większości przypadków "piractwa" owa wina zostaje zaciągana.
Pozdrawiam,
Konrad Perko.
Fenomen pamięci
9 lat temu
7 komentarzy:
Co do ostatniego akapitu grzech powszedni nie jest "co najwyżej" powszednim. Zło mniejsze, czy większe zawsze będzie złem i sugerowanie, że spowiadać się z niego nie trzeba, co on jest "co najwyżej powszedni" jest samousprawiedliwianiem się.
Cóż, katechizmy uczą wyraźnie, że materią konieczną sakramentu pokuty są grzechy ciężkie. Por. Katechizm Piotra kard. Gasparriego (p. 422)
A czy katechizmy uczą, że grzech powszedni może być świadomie dopuszczany przez katolików dążących do doskonałości chrześcijańskiej i jest całkowicie neutralny wobec życia duchowego chrześcijanina, czyli na owo życie nie wpływa?
Czy katechizmy uczą, że przy okazji sakramentu pojednania i pokuty nie należy wyznawać grzechów powszednich?
Ad 1: zgoda, aby osiągnąć doskonałość należy się tych grzechów wystrzegać. Ale początkujący powinni się skupić na grzechach ciężkich. A co ma być dalej, to mnie na razie nie interesuje ;-)
A jak interesują Pana szczegóły, to zajrzyj Pan sobie do seminaryjnego podręcznika duchowości: "Zarys teologii ascetycznej i mistycznej" o. A. Tanquereya. Jest to jedno z najbardziej systematycznych opracowań teologii duchowości.
Ad 2: Można, ale nie trzeba.
Czytajac te teksty odnosze wrazenie, ze wszyscy dochodza do wniosku, ze jest to zle, ale nie tak bardzo zle.
Czyli nie nalezy tak robic, ale mozna to jakos usprawiedliwic.
Mnie zastanawia po co to usprawiedliwiac? Boje sie, ze to pociaga za soba mentalnosc pojsca na latwizne zamiast stawiania sobie poprzeczki wyzej. 'Wymagajcie od siebie chocby inni od was nie wymagali...'
"Czytajac te teksty odnosze wrazenie, ze wszyscy dochodza do wniosku.."
Odnosisz złe wrażenie.
Po prostu prowadzimy zmasowany (znaczy ja i Krzysiek) atak na owe poglądy o których piszesz, a które to ów nasz Gość blogowy - jakub - wypowiada, hej!
Popaczcież na komentsy pod postem najwowsiejszym (w sensie starym, ale nowszym niż ten oto, hej!)
Kamilu, to jest właśnie "resentyment" :)
Prześlij komentarz