sobota, 23 grudnia 2006

Męska rzecz!


Cały poranny krajobraz spowijała mgła, było wcześnie rano... dobry czas, aby wyruszyć. Przyszedł po mnie Ojciec, powiedział że idziemy, kiwnąłem w odpowiedzi głową, wiedziałem co nas czeka, będzie ciężko... ale rodzina musi coś jeść...pora rozpocząć... Świąteczne Zakupy!!!

Wyjechaliśmy samochodem i tak jak się spodziewaliśmy...duży ruch...rozpoczyna się polowanie. Im bliżej centrum miasta, tym więcej samochodów, pojawiają się pierwsze korki. Na twarzach kierowców nerwowe spojrzenia, liczy się tylko agresywna jazda, inaczej przegrałeś...co jakiś czas gdzieś słychać dźwięk klaksonu. Ale nie ma w nas strachu, musimy to zrobić i wjeżdżamy w sam środek "bitwy". Gaz, hamulec, gaz, hamulec... noga zaczyna drętwieć na sprzęgle. Zbliżamy się do "Biedronki"...iii...już widzimy że nie mamy szans, ulica zakorkowana, parking zapchany...objeżdżamy epicentrum "niskich cen". Jedziemy do drugiego supermarketu, ale tutaj też toczy się ostra walka...parking...nie nie uda się, ale jest miejsce po drugiej stronie ulicy...stajemy. W supermarkecie...tłumy...i oczywiście nie ma wózków...oprócz nas kilku ludzi czeka aż jakiś się zwolni, nerwowe spojrzenia, kto pierwszy ten lepszy...jakiś facet kończy zakupy. "Przepraszam czy mogę wózek!"...mamy go! udało się! Tym razem my byliśmy szybsi. Napoje, chleb, mięso...z towaru na towar wózek coraz cięższy...zastanawiamy się jak to wszystko przenieść do samochodu. Co produkt, szybka kalkulacja ceny i jakości..trzeba być błyskawicznym, nie ma czasu na długie zastanawianie bo zaraz chleb się skończy. Przepychamy się przez tłuszcze..."przepraszam", "przepraszam", "mogę przejechać", "przepraszam". 3 kolejka najkrótsza! Ktoś inny również zauważył, wyścig, jesteśmy pierwsi... wyrzucamy towar na taśmę, jest tego cały wózek... ja idę po samochód. Wjeżdżam na parking, oczywiście nie ma szansy na miejsce, staje na środku, zatrzymany przez jakiś samochód przede mną, ale to dobrze, to dobre miejsce. Tato wyjeżdża z wózkiem. Szybka akcja, bagażnik, towar, już zapakowaliśmy, przytrzymaliśmy tylko trzy samochody, ale to nic, nie ma wielkich nerwów, oni też znają zasady gry. Odstawić wózek...wsiadamy, jedziemy...tak udało się! tym razem wyszliśmy cało...

Nie ma to jak Świąteczna atmosfera :) i polowanie na zakupy.

7 komentarzy:

Unknown pisze...

Prawdziwy i mądry gospodarz domu dobrze wie,że na przedświąteczne zakupy nie jedzie się dzień przed Wigilią!!! ;P Włąsnie ze względu na tłum rozwrzeszczanych mądrych inaczej gospodarzy:)a jak myslisz, czemu Twoja mama została w domu???? (bo nic o niej nie pisałeś)

Konrad Perko pisze...

Chleb i wędliny kupuje się na dzień przed świętami, a dzisiaj nie było, aż takich korków jak wczoraj i przedwczoraj... ;P

Kamil pisze...

u nas w Garwolinie widziałem kolejkę jak za komuny po karpia... szczęśliwie tata zajął się tym stosownie wcześniej

Unknown pisze...

Po chleb i wędliny nie trzeba jechać aż do supermarketu...chyba,że się mieszka na wsi jak ja..ale Uhowo (przez samo 'h') chyba jest (z tego co słyszałam) bardziej rozwinięte niż Mystków.. :P (niech żyją ciocie, które pracują w supermarkecie-jak moja) ;D

Łukasz pisze...

Hehe.. "centrum miasta".. hehe.. w Uhowie.. ale czaad :)

Trzeba było po prostu zadzwonić do Nirvany i oprócz pizzy zamówić chleb, mięso, karpia, bla bla.. itd.

Konrad Perko pisze...

Haha... bardzo śmieszne, oczywiście chodziło o centrum w Łapach, Uhowo to spokojna wioseczka (sanktuarium spokoju), nie potrzebujemy żadnych "centrów" ;P

Adrianna pisze...

a u nas to się załatwia tak...
chleb i mięso się piecze samemu (tata odpowiada za to pierwsze, resztę robią dziewczyny), a na ekstremalne sytuacje - zawsze zostawiamy coś na zapas w zamrażarce ;)
Pozdrowionka dla wszystkich świątecznych kierowców i nie tylko
=D