wtorek, 21 kwietnia 2009

Piosenka o straconej Szansie



Piosenka opowiada historię kobiety nękanej przez wspomnienia po dokonanej aborcji. Swoje zabite dziecko nazywa Szansą. Wspomina słowa lekarzy, którzy mówili, że nigdy nie będzie żałować swojej decyzji i mówi, że te słowa bolą ją do dzisiaj. Wyznaje także, że nie będzie już mogła mieć dzieci - straciła Szansę.

źródło

czwartek, 2 kwietnia 2009

Tendencyjne artykuły i manipulacje GW

I znów o NaProTECHNOLOGY.

W lubelskim dodatku do GW z 31 marca pojawił się "artykuł", w którym 'ekspert' - prof. Szamatowicz (jako jeden z pierwszych rozwijał interes in vitro w Polsce) wypowiada się o naprotechnologii jako pseudonauce. "Bohaterem" artykułu nie jest Szamatowicz, ale takie wrażenie w czytelniku pozostaje.

Artykuł dotyczy tego, że w Lublinie powstanie placówka lecząca niepłodność metodą naprotechnologii. Pomysł ten popiera abp Życiński, który o NaPro wypowiadał się w czwartek na KULu. Dane o skuteczności potwierdza lekarz ginekolog Maciej Barczentewicz.

Na marginesie - co z tym 'ekspertem'? Ma syna - także ginekologa. Zapewne GW-ekspert uczył eksperckiej fachury syna (bocianiego-eksperta). On też zbyt dużej wiedzy nie ma, a jeśli ma, to wybiórczą, tudzież dzieli się tylko tą, która nie psuje wspólnego interesu. Na znanym forum bocianim na pytanie jednej z użytkowniczek co to jest ta NaProTECHNOLOGY i czy warto odpowiedział: "Według mojej wiedzy to nie ma sensu Skrót naprotechnologia pochodzi od naturalnej prokreacji więc jeżeli naturalnie nie udaje sie to co pozostaje?" (tak, to jest pełen tekst odpowiedzi 'eksperta'; jeśli ekspert to ktoś, kto potrafi zajrzeć do słownika i przetłumaczyć słowo "naprotechnology" na język polski, to każdy ekspertem być może).

Wracając do GW i eksperta-seniora. Wielu argumentów 'ekspert' nie ma, bo dwa razy w tym samym tekście powtarza, że "w pewnych sytuacjach, jak przy ciężkim uszkodzeniu jajowodów czy endometriozie jest praktycznie bezradna" i w kolejnym akapicie znów to samo.

Na tak tendencyjne przedstawienie naprotechnologii zareagował dr Barczentewicz przesyłając do redakcji GW sprostowanie, w którym nie zostawia na wspomnianym 'ekspercie' suchej nitki przedstawiając dane statystyczne dotyczące NaPro i in vitro i potwierdzając swoje słowa źródłami.

Poniżej fragment sprostowania autorstwa dr Barczentewicza:

W przypadku niedrożności jajowodów wyniki klasycznego leczenia mikrochirurgicznego z pracy Gomel V. „Salpingostomy by microsurgery” (Fertility & Sterility 29; 380-387, 1978) to 29% ciąż a nie 3% jak sugeruje Gazeta Wyborcza za prof. M. Szamatowiczem. Natomiast wyniki leczenia przy pomocy metod mikrochirurgii rozwiniętych przez prof. Thomasa Hilgersa sięgają 58% przy obserwacji pacjentów do 42 miesięcy po zabiegu operacyjnym (Pope Paul VI Institute Research 2004). Wyniki procedury „in vitro” w przypadku niedrożności jajowodów za pracą 2001 Assisted Reproductive Technology Success rate: National Summary and Fertility Clinics Report (United States Department of Health and Human Services) to tylko 27.5% żywych urodzeń. Pomimo upływu czasu wyniki te nie ulegają poprawie w następnych latach.

Pełen tekst tej wypowiedzi można znaleźć na stronie Fundacji Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II.

Dobrze, że chociaż na swoim własnym blogu można napisać, że naprotechnologia jest skuteczniejsza od in vitro i nikt za to nie banuje, tudzież nie obcina wypowiedzi :)

A na koniec fragment z amerykańskiej CBS11TV (ale uwaga! kto wrażliwy niech nie ogląda, bo też mówią, że naprotechnologia jest skuteczniejsza od in vitro)